Kapitalizm kontra zdrowie psychiczne: Czy możemy mówić o wellness w świecie wyzysku?

 

Dziś obchodzimy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, ale czy w ogóle możemy mówić o dbaniu o nasze zdrowie psychiczne w realiach kapitalizmu? System, który żeruje na wyzysku, niepewności i ciągłej presji na wydajność, brutalnie niszczy nasz mentalny dobrostan. Deklaracje o „wellbeingu” i tandetne hasła motywacyjne to puste slogany, które służą jedynie maskowaniu prawdziwego problemu – kapitalizm nie dba o nasze zdrowie psychiczne, bo jego funkcjonowanie opiera się na tym, byśmy byli wypaleni, zdesperowani i zależni.

Żyjemy w świecie, który traktuje nas jak zasoby, a nie jak istoty ludzkie. Pracujemy w niepewnych warunkach, boimy się o utratę pracy, walczymy o dostęp do lekarzy, a długoterminowe plany stają się luksusem, na który nie możemy sobie pozwolić. Jak w takiej rzeczywistości możemy mówić o zdrowiu psychicznym? Firmy mówiące o "zdrowiu psychicznym" to te same korporacje, które wyciskają nas jak cytryny, pogłębiając nierówności, stres i lęk o przyszłość.

 

                                                    Must Crush Capitalism : r/Simpsons

Aby naprawdę zadbać o zdrowie psychiczne, musimy zacząć otwarcie kwestionować kapitalistyczny porządek, który zamiast chronić, doprowadza do naszego upadku. Indywidualne wysiłki stają się niewystarczające wobec strukturalnych problemów, które determinują nasze życie. Czas skonfrontować się z rzeczywistością i domagać się radykalnych zmian, które pozwolą nam odzyskać kontrolę nad własnym życiem i zdrowiem psychicznym.

Kapitalizm to system, który faworyzuje silnych i bezwzględnych. Jeśli urodzisz się w rodzinie bogatej, masz szansę na pomnożenie swojego majątku w nieproporcjonalny sposób, podczas gdy ci, którzy już od startu są słabii, stają się jeszcze bardziej bezsilni. To porządek społeczny, który zmusza nas do sprzecznej z naszą naturą rywalizacji i ignorowania potrzeb innych. Ciągła presja, by prześcigać współpracowników, zdobywać awanse i zapewniać sobie finansową stabilność, staje się nie do zniesienia.

 Ciągła walka o przetrwanie w tym brutalnym środowisku generuje chroniczny stres i niepokój, które wkraczają zarówno do naszego życia osobistego, jak i zawodowego. Brak zaufania do innych sprawia, że po pracy czujemy się osamotnieni – mamy ochotę krzyczeć, ale nie mamy do kogo. W tym wysoce konkurencyjnym środowisku wiele osób doświadcza syndromu oszusta, czując, że nie są wystarczająco dobre, co prowadzi do erozji poczucia własnej wartości. Ten ciągły strach przed zdemaskowaniem jako „oszust” tylko pogłębia niepokój i depresję, utwierdzając nas w przekonaniu, że w tym systemie jesteśmy tylko trybikami w machinie, które można łatwo wymienić.

Prekariat stał się nieodłącznym elementem kapitalizmu, który drenuje nadzieję z młodych i wykształconych ludzi. Zmuszeni do życia w ciągłej „tymczasowości”, wielu z nas utknęło w pułapce umów śmieciowych i wiecznych staży. Takie warunki pracy wiążą się z brakiem zabezpieczeń społecznych, a nawet jeśli te istnieją, jak w Polsce, to rzeczywistość publicznej służby zdrowia sprawia, że nigdy nie możemy być pewni o swoje zdrowie.

Prekariusze są wykluczeni z dostępu do kredytów; nigdy nie będą mogli pozwolić sobie na własne mieszkanie. Wystarczy jeden niezapłacony czynsz, by znaleźć się na ulicy. Brak stałego dochodu oraz nieustanna obawa o utratę pracy prowadzą do lęków, depresji i problemów ze snem. Nocne rozmyślania o przyszłości są codziennością wielu z nas, a niezdolność do planowania sprawia, że czujemy się bezsilni i sfrustrowani.

Niezdolność do planowania przyszłości z powodu niepewnych warunków zatrudnienia potęguje poczucie bezsilności i frustracji. Aby jakoś się utrzymać, prekariusze muszą często pracować w kilku miejscach, co prowadzi do wypalenia zawodowego i poważnych problemów zdrowotnych. Specjaliści od zdrowia psychicznego powtarzają, jak ważne jest zachowanie równowagi między pracą a życiem prywatnym, jednak ta równowaga wydaje się być dostępna jedynie dla nielicznych bogaczy. W obliczu takiego wyzysku i degradacji społecznej, pytanie, jak długo będziemy tolerować ten system, staje się coraz bardziej palące.

                                Rob Donovan - Author: MIND MATTERS IN OUR CAPITALIST WORLD - PART TWO

Kapitalizm nie istnieje bez konsumpcjonizmu, który jest jego sercem. Aby generować zyski, musimy bezustannie kupować, co prowadzi do otaczania się przedmiotami, które są nam całkowicie zbędne.  Otaczamy się rzeczami, które są nam Nabywamy książki o rozwoju osobistym, które „koniecznie musimy przeczytać”, a które latami kurzą się na półkach, zastanawiając się, jak w ogóle mogłyśmy w nie zainwestować. Wprowadzamy do domów rośliny, maty do relaksu i olejki do pielęgnacji, a mimo to wciąż odczuwamy głęboki brak spełnienia.

Współczesne społeczeństwo, zachęcając do nieustannego gromadzenia dóbr, propaguje przekonanie, że szczęście można osiągnąć poprzez posiadanie. Konsumpcjonizm działa jak narkotyk, maskując nasze głębsze, niezaspokojone potrzeby emocjonalne. Chwilowy haj związany z nowym zakupem mija zbyt szybko, pozostawiając uczucie pustki, które tylko zaostrza pragnienie kolejnych zakupów. Ta nieustanna presja prowadzi do chronicznego stresu i lęku o finanse. .prowadzi do presji, by ciągle kupować nowe produkty, co może powodować stres i lęk związany z finansami oraz niemożnością spełnienia tych oczekiwań.

Kiedy ludzie szukają zewnętrznego potwierdzenia swojej wartości w zakupach, stają się więźniami własnych pragnień. Prawdziwa samoocena zostaje uzależniona od posiadania najnowszych gadżetów czy podążania za chwilowymi trendami, co wywołuje niepokój i frustrację, gdy nie mogą nadążyć za tym wyścigiem. Musimy zadać sobie fundamentalne pytanie: czy naprawdę potrzebujemy tych wszystkich rzeczy, czy może to tylko iluzja, która odwraca naszą uwagę od prawdziwych problemów, emocjonalnych kryzysów i wyzysku, które kapitalizm skrzętnie ukrywa? Czas przestać dawać się oszukiwać i obudzić się z tego konsumpcyjnego koszmaru.

Niestety, kapitalizm potrafi zepsuć nawet tak szlachetną ideę jak troska o zdrowie psychiczne. Gdy tylko wielkie korporacje zorientowały się, że można na tym zarobić, natychmiast ruszyły na podbój rynku z masą kursów, książek i produktów, które wręcz krzyczą: „Kup mnie, a będziesz szczęśliwy!”. Dbanie o zdrowie psychiczne, medytacje czy coaching stały się nowym wyznacznikiem statusu, sztuczną modą, którą każdy powinien móc sobie nałożyć jak nową parę butów. W pogoni za nowością, świeżością i zyskiem, kapitalistyczny rynek coraz mniej zwraca uwagę na jakość oferowanych treści. Terminologia psychologiczna jest nadużywana w codziennym życiu, co nie tylko dewaluuje jej wartość, ale i redukuje ludzkie doświadczenia do pustych fraz. Tego rodzaju komercjalizacja zdrowia psychicznego przekształca je w towar, który można kupić, sprzedać i wymienić, pozbawiając go głębi i autentyczności.

W rezultacie, zamiast prawdziwego wsparcia, stajemy się ofiarami systemu, który przerabia nasze lęki i niepewności na pieniądze. Musimy zadać sobie pytanie: czy naprawdę potrzebujemy kolejnych produktów, które obiecują poprawę naszego stanu psychicznego, czy może czas na prawdziwą, systemową zmianę, która rzeczywiście zadba o nasze zdrowie, a nie tylko zaspokoi chciwość kapitalistycznych gigantów?

Niestety, ciągłe niedofinansowanie NFZ-u oraz brak odpowiedniej liczby specjalistów sprawiają, że dbanie o zdrowie psychiczne stało się luksusem, na który stać jedynie nielicznych. W kapitalistycznym systemie, w którym zysk przewyższa wartość ludzkiego życia, ceny terapii i wizyt u psychiatrów osiągają niebotyczne sumy, pozostawiając osoby z niższych warstw społecznych w całkowitym bezsilności wobec swoich problemów. Kto z młodych ludzi może sobie pozwolić na cotygodniową sesję, której koszt przekracza 200 złotych? Jak wiele osób, które potrzebują pomocy, zrezygnowało z terapii wyłącznie z powodów finansowych?

Kapitalizm nie tylko nie zapewnia nam potrzebnej pomocy, ale wręcz wykorzystuje nasze problemy psychiczne dla własnych zysków. W obliczu kryzysu zdrowia psychicznego, który narasta z każdym rokiem, państwo wycofuje się z odpowiedzialności, pozostawiając nas na pastwę rynku. W efekcie zdrowie psychiczne staje się towarem, a nie podstawowym prawem.

Potrzebujemy odpowiedzialnego i opiekuńczego państwa, które zapewni każdemu dostęp do pomocy psychologicznej, niezależnie od grubości portfela. W przeciwnym razie jesteśmy skazani na dalsze cierpienie, a kapitalizm, który składa obietnice dobrobytu, jedynie pogłębia nasze problemy. Zamiast troszczyć się o zdrowie obywateli, system dba jedynie o zyski – i to jest największa tragedia naszych czasów. Dopóki nie zburzymy tej tyranii konsumpcjonizmu, w której zdrowie psychiczne jest traktowane jak produkt, a nie podstawowe prawo, będziemy trwać w marazmie i bezsilności, podczas gdy ci, którzy są na górze, tylko się bogacą.

Komentarze