Powstańczynie: Zofia Jaworska i niewidzialni żołnierze Armii Ludowej

Mimo tego, co śpiewamy w popularnej powstańczej piosence, przeciwko Germańcom stali nie tylko chłopaki z AK, ale również kobiety z Armii Ludowej. Dziś są one podwójnie zapomniane – raz z powodu swojej płci, co nie pasowało do narracji PRL, a dwa, że obecnie nie wypada zbyt wiele mówić o żołnierzach i żołnierkach Gwardii Ludowej. W efekcie, ich wkład w historię zniknął z pamięci. Zośka Jaworska, mająca zaledwie 26 lat w 1944 roku, walczyła ramię w ramię z dziewczynami z AK w heroicznej bitwie o wolność. Jej zaangażowanie nie skończyło się na wojnie – po jej zakończeniu aktywnie uczestniczyła w życiu publicznym. Dzisiaj trudno jest znaleźć jakiekolwiek informacje o niej...                                                Ilustracja

Zofia Jaworska-Kowalska urodziła się 6 kwietnia 1918 roku, niemal w tym samym czasie, gdy Polska odzyskiwała niepodległość. W 1935 roku ukończyła Prywatne Gimnazjum i Liceum Żeńskie Sabiny Tegazzo-Chmielewskiej. Zdecydowała się podjąć studia chemiczne na Politechnice Warszawskiej.  To tam zaangażowała się w Zdecydowana, by swoją przyszłość związana z nauką i społecznymi zmianami, Zofia podjęła studia chemiczne na Politechnice Warszawskiej. To właśnie tam jej życie nabrało jeszcze większego tempa. W sercu Warszawy, wśród zgiełku akademickiego życia, Zofia włączyła się w działalność polityczną, stając się aktywną członkinią Związku Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie” oraz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Poza działalnością polityczną, aktywnie uczestniczyła w życiu akademickim, pisząc dla uczelnianego czasopisma „Politechnik”. Jej działania na uczelni i w organizacjach młodzieżowych pokazują, jak bardzo była zaangażowana w kwestie społeczne i polityczne swojego czasu.

Założony w maju 1922 roku, Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej (ZNMS) był organizacją zrzeszającą młodych ludzi o poglądach socjalistycznych i komunistycznych. Po rozłamie w 1924 roku, powstał Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej „Życie”, które szybko zdobyło popularność dzięki zdecentralizowanej strukturze i aktywności w wielu miastach Polski, takich jak Warszawa, Lwów, Kraków i Wilno.  Działalność „Życia” była półlegalna, co oznaczało, że mimo rozpoznawalności wśród władz akademickich, organizacja działała w warunkach względnej tolerancji. Członkowie, często z inteligenckich i mieszczańskich rodzin, stawali się ambasadorami radykalnych idei komunistycznych, prowadząc kampanie przeciwko opłatom za czesne, gettu ławkowemu oraz numerus clausus.

„Życie” angażowało się w walkę o prawa studentów oraz wspierało młodzieżowe organizacje komunistyczne z różnych środowisk – chłopskich, żydowskich i ukraińskich. W tym tętniącym życiem środowisku Zośka Jaworska znalazła swoje miejsce, aktywnie uczestnicząc w formowaniu i realizowaniu wizji społecznych i politycznych.

1 września 1939 roku Zośka, młoda studentka z ambicjami i marzeniami, musiała przerwać studia i stanąć twarzą w twarz z brutalną rzeczywistością wojny. Jak wszyscy polscy komuniści, znalazła się w ekstremalnie trudnej sytuacji. Już w 1938 roku, kiedy Komunistyczna Partia Polski stała się ofiarą brutalnych stalinowskich represji, Zofia mogła zacząć wątpić w ideały, które były dla niej tak ważne. Niewiele wiemy o jej życiu w czasie pierwszych lat niemieckiej okupacji. W latach 1940-1941 działała w grupie młodzieżowej, którą sama nazwała „grupą studentów”, pod przewodnictwem Jerzego Albrechta. To był okres pełen napięcia i niepewności, gdy młodzi ludzie próbowali odnaleźć swoje miejsce w zmieniającej się rzeczywistości.

 Wybuch wojny sowiecko-niemieckiej w czerwcu 1941 roku stał się punktem zwrotnym w jej życiu. Zofia, poruszona nowymi okolicznościami, zaangażowała się w konspirację. W 1941 roku stała się członkinią Związku Walki Wyzwoleńczej, organizacji kierowanej przez Jan Fajge i Hankę Szapiro-Sawicką, zaledwie rok starszych od niej. Zofia, pełna zapału i przekonania, zaangażowała się w konspirację z wielką odwagą, decydując się na działanie w organizacji, która dawała jej szansę na realną walkę o wolność, mimo licznych przeszkód i zagrożeń.

Związek Walki Wyzwoleńczej (ZWW) był jedną z kluczowych organizacji, która starała się mobilizować Polaków do walki z niemieckim okupantem. Organizacja promowała zbrojny opór i współpracę z ZSRR oraz antyhitlerowską koalicją, wierząc, że to jest jedyny sposób na odzyskanie niepodległości Polski. Jednak bliski sojusz z ZSRR wywoływał pewne kontrowersje. Choć dla wielu członków ZWW współpraca z Sowietami była naturalnym krokiem w walce z okupantem, inni martwili się o to, czy nie wpłynie to negatywnie na przyszłość Polski. Dla niektórych młodych komunistów, kwestia ta była źródłem wewnętrznych dylematów. Z jednej strony, widzieli konieczność wspólnej walki z Niemcami, z drugiej zaś obawiali się, że zbyt bliskie związki z ZSRR mogą zagrozić przyszłej niezależności Polski.

W 1943 roku Związek Walki Wyzwoleńczej (ZWW) przekształcił się w Polską Partię Robotniczą (PPR), do której wstąpiła Zofia Jaworska-Kowalska. Już rok później była członkinią Komitetu Warszawskiego PPR, co oznaczało jej zaangażowanie na kluczowym poziomie.  PPR stworzyła ambitny plan na czas po wojnie. Program zakładał wybór nowego rządu, stworzenie konstytucji i usunięcie obecnych mianowańców oraz rządu emigracyjnego. PPR przewidywała zorganizowanie nowych wyborów, a tymczasowy rząd miał zająć się internowaniem Niemców i agentów hitleryzmu, tworzeniem milicji oraz przeprowadzaniem reform w zakresie pracy, własności ziemskiej i edukacji. Planowano także nacjonalizację przemysłu, odbudowę kraju i zapewnienie wsparcia społecznego.

Jednak jak zauważył towarzysz „Wiesław”, PPR miała „dwa oblicza” – jedno jawne, związane z jej działalnością w podziemiu, i drugie tajne, które obejmowało powiązania kierownictwa partii z Moskwą i Kominternem. To podział sprawiał, że część działań partii była widoczna dla społeczeństwa, podczas gdy jej rzeczywiste powiązania i wpływy pozostawały skrywane przed narodem.

Zośka Jaworska  była kluczową postacią w Związku Walki Młodych (ZWM).. Jako jedna z głównych ideolożek organizacji, była mocno zaangażowana w walkę z niemieckim okupantem, ale jej marzenia sięgały dalej. Wprowadziła do programu ZWM konkretne cele dla przyszłej Polski: powszechne prawo wyborcze od 18. roku życia, ograniczenie czasu pracy młodzieży do 6 godzin dziennie, oraz bezpłatne szkolnictwo. Jej prace i pomysły były istotnym elementem w budowaniu nie tylko oporu, ale i wizji lepszego kraju po wojnie.

We wrześniu 1943 roku życie Zofii Jaworskiej-Kowalskiej uległo istotnej zmianie po śmierci Janka Krasickiego. Krasicki, mający 24 lata, był kluczową postacią w polskim podziemiu komunistycznym. Zrzucony do Polski przez Sowietów, miał za zadanie tworzenie i koordynowanie komunistycznego ruchu oporu.

Janek Krasicki był znany jako jeden z ulubieńców Stalina i miał kontrowersyjne zasługi: wspierał sowiecką agresję na Polskę z 17 września 1939 roku i brał udział w wywózkach na Sybir. Był również zaangażowany w akcję na Komunalną Kasę Oszczędności w Warszawie 30 listopada 1942 roku, która przyniosła duże fundusze na działalność konspiracyjną i propagandową.Jednak 2 września 1943 roku, Krasicki został aresztowany w mieszkaniu przy ulicy Jasnej w Warszawie. Podczas próby ucieczki, kiedy kopnął jednego z gestapo, został zastrzelony.

Po jego śmierci, Zofia przejęła kierownictwo nad warszawskim zarządem ZWM, a od lipca 1944 do maja 1945 roku pełniła funkcję przewodniczącej Zarządu Głównego ZWM. Jej nowa rola oznaczała kontynuację i rozwój działalności organizacji, mimo zmieniających się okoliczności wojennych

W godzinie W Zośka Jaworska-Kowalska, znana również jako strzelec „Danka”, nie opuściła swojej ukochanej Warszawy. Walczyła jako łączniczka w 4 batalionie „Czwartków” Armii Ludowej, który był częścią powstańczego zrywu. Działała w sztabie głównym AL, który 26 sierpnia został zbombardowany przez Niemców. Razem z oddziałem przeszła przez szlak bojowy Stare Miasto - kanały – Żoliborz. Zośka i jej towarzysze stawiali czoła nie tylko brutalności przeciwnika, ale także wewnętrznym podziałom i konfliktom w ramach powstańczej struktury. Ich wysiłki, choć heroiczne, były obciążone tragicznymi wyborami i niełatwymi relacjami, które komplikowały walkę o wolność.

Jednak życie w czasie Powstania Warszawskiego nie było czarno-białe. Żołnierze AL musieli zmagać się z ogromną nieufnością powstańczej żandarmerii, co było wynikiem napiętych relacji z Armią Krajową. W AK, gdzie wielu było zdecydowanymi przeciwnikami komunizmu, dochodziło do licznych konfliktów, które potęgowały trudności w koordynacji działań. Najcięższym z takich konfliktów było wstrzymanie przez żandarmerię ewakuacji kanałami części członków PSZ, co praktycznie skazało ich na śmierć z rąk Niemców.

Podczas Powstania Warszawskiego Armia Ludowa (AL) odegrała ważną rolę, choć często niedocenianą. Już przed wybuchem powstania, w lipcu 1944 roku, AL przekształciła swoją kompanię w pełnowartościowy batalion szturmowy. W ciągu kilku tygodni oddziały AL, liczące od 85 do 150 żołnierzy, zorganizowały się na tyle skutecznie, że mogły walczyć na różnych frontach Warszawy. W AL walczył m.in. oddział ocaleńców z Żydowskiej Organizacji Bojowej dowodzony przez Icchaka „Antka” Cukiermana. Gdy 1 sierpnia wybuchło powstanie, AL znalazła się w centrum walk, biorąc udział w brutalnych starciach na Woli, Starym Mieście i Żoliborzu. Mimo ograniczonego uzbrojenia i braków logistycznych, żołnierze AL, w tym znany 4. batalion im. Czwartaków, wykazali się ogromną odwagą i determinacją. Stawiali zaciekły opór niemieckiemu wrogowi, walcząc o kluczowe punkty strategiczne, takie jak „Czerwony Dom”.

W miarę trwania Powstania Warszawskiego, Armia Ludowa stawała przed coraz trudniejszymi wyzwaniami. Po ciężkich nalotach i bombardowaniach, które zniszczyły część jej infrastruktury i spowodowały liczne straty wśród żołnierzy, oddziały AL musiały przejść reorganizację i ewakuację. Część żołnierzy udało się przetransportować kanałami na Żoliborz, gdzie kontynuowali walkę, podczas gdy inni, próbując przeprawić się przez Wisłę, ponieśli poważne straty.

Warto zaznaczyć, że wielu z tych żołnierzy, w tym ci z batalionu „Czwartaków”, było bardzo młodych – w wieku od 17 do 23 lat. Po upadku Warszawy z batalionu „Czwartaków” ocalało tylko 103 osoby. Choć ich heroiczne wysiłki i poświęcenie zostały uhonorowane wysokimi odznaczeniami bojowymi, trzeba pamiętać, że te odznaczenia często miały na celu wyolbrzymienie zasług AL kosztem Armii Krajowej. Dlatego dziś trudno jest jednoznacznie ocenić pełen obraz sytuacji i prawdziwe proporcje zasług obu stron.

We wrześniu 1944 roku Zośka Jaworska, będąca uznaną działaczką Armii Ludowej, otrzymała rozkaz ewakuacji przez Wisłę. Decyzja o opuszczeniu stolicy była dla niej pełna emocji – to nie tylko koniec intensywnych dni w Powstaniu Warszawskim, ale także rozstanie z ukochanym miastem, które niemalże zniknęło w ruinach. Po ewakuacji, Zośka dotarła do Lublina, gdzie tworzył się nowy komunistyczny rząd. W nowej rzeczywistości, pełnej chaosu i niepewności, Zofia znów znalazła się w kluczowej roli. Od 19 września 1944 roku aż do końca wojny pełniła funkcję przewodniczącej Zarządu Głównego ZWM w Lublinie. Praca w Lublinie była dla niej nowym wyzwaniem, w świecie, który zmieniał się w błyskawicznym tempie. Zośka musiała nie tylko dostosować się do nowej roli, ale także stawić czoła wyzwaniom wynikającym z powojennej rzeczywistości i napięć politycznych.

W 1945 roku, po zakończeniu wojny, Zośka zaczęła układać swoje życie na nowo. Poświęciła się pracy politycznej jako posłanka do Krajowej Rady Narodowej, a od 1946 do 1947 roku kierowała Wydziałem Personalnym Komitetu Warszawskiego PPR. Jej życie osobiste również uległo zmianie – wyszła za Aleksandra Kowalskiego, działacza Armii Ludowej. Razem z Aleksandrem dzielili życie, które choć pełne trudności, dawało im poczucie wspólnego celu i zaangażowania.

Wkrótce potem objęła stanowisko kierownika Wydziału Personalnego Komitetu Warszawskiego PPR. Jej życie zawodowe nabrało tempa, a jej energia i zaangażowanie w budowanie nowej Polski były widoczne. W 1948 roku opublikowała swoją książkę „Było nas stu”, w której próbowała uchwycić i przekazać emocje oraz doświadczenia z czasów wojny. To była dla niej forma oczyszczenia i jednoczesne upamiętnienie tych, którzy zginęli.

Jej życie w powojennej rzeczywistości nie ograniczało się jedynie do działalności politycznej. Pracowała naukowo na Politechnice Warszawskiej, gdzie stała się częścią akademickiego świata, który był dla niej nowym rodzajem wyzwania i spełnienia. Była również aktywna w strukturach partyjnych, wchodząc w skład egzekutywy Koła PZPR na Wydziale Chemicznym i pełniąc funkcję I sekretarza POP przy Politechnice.

Zmarła w 2007 roku, a jej życie, pełne zaangażowania i poświęcenia, pozostawiło trwały ślad. Zofia Jaworska-Kowalska spoczywa na Powązkach Wojskowych w Warszawie, gdzie jej pamięć jest cześć przez wszystkich, którzy wiedzą, jaką rolę odegrała w historii Polski. Jej grób jest symbolem nie tylko jej osobistych dokonań, ale także całego pokolenia, które starało się zbudować nową rzeczywistość po dramatycznych przeżyciach II wojny światowej.

Ciężko pisać o dziewczynach takich, jak Zofia Jaworska. Z jednej strony, znając całą historię Polski łatwo jest nam oceniać młodych komunistycznych działaczy negatywnie. Wiemy o wywózkach, wiemy o planach Stalina, wiemy o Katyniu. Tej wiedzy nie mieli jednak oni, bohaterowie tamtych czasów. Zofia, podobnie jak inni młodzi ludzie tamtych czasów, działała w zupełnie innych realiach. Choć ich walka nie zawsze odpowiadała standardom pełnej niepodległości, trudno nie dostrzegać w niej elementów poświęcenia i oddania. Byli bohaterami w swoim kontekście, a ich decyzje i działania były wynikiem ówczesnych warunków i przekonań.

 

Dziś trudno patrzeć na politykę IPN-u, która zdaje się wypierać lewicową część historii Polski z pamięci. To frustrujące, że postacie takie jak Zofia Jaworska-Kowalska są zapomniane, mimo że odegrały ważną rolę w walce o wolność.  „Czwartacy” to byli młodzi ludzie, którzy naprawdę wierzyli w lewicowe ideały sprawiedliwości społecznej. Dla nich II Rzeczpospolita była często synonimem biedy i prześladowań, a ich marzeniem była lepsza Polska. Ich wybory, choć w kontekście późniejszych wydarzeń mogą wydawać się kontrowersyjne, wynikały z przekonań i realiów tamtych czasów. Nie można ignorować ich wkładu w walkę o zmiany, nawet jeśli historia okazała się bardziej złożona, niż mogli to przewidzieć. Chociaż znaleźli się po stronie, która z perspektywy czasu może wydawać się mniej jasna, ich determinacja i oddanie były prawdziwe. To nie fair, że ich pamięć jest teraz marginalizowana – zasługują na uznanie za to, co zrobili w tamtych trudnych czasach.

Komentarze