Esther Mujawayo: Inspirująca Opowieść o Przeżyciu i Walce

      Kobieta, która staje na straży dobra innych kobiet, nieustannie tocząc walkę, stając się symbolem siły . "Kiedyś byłem skazana na śmierć, teraz wybrałem życie. To nie moi oprawcy zostawili mnie przy życiu, to ja dziś wybrałam przeżycie" – te  poruszające słowa,które poznałam czytając się "Czarną księgę kobiet" pod redakcją Christine Ockrent[1], stają się przewodnim hasłem w labiryncie losu Esther Mujawayo – bohaterki, która przetrwała piekło ludobójstwa w 1994 roku. Dziś, w 30. rocznicę rozpoczęcia rwandyjskiego koszmaru, pragnę zaprosić cię do zgłębienia historii tej wyjątkowej kobiety, która pokazała, że nawet w najciemniejszych czasach można odnaleźć iskierkę nadziei i siłę do dalszej walki.

Rwandan genocide survivor helps refugees heal – DW – 07/13/2018

Esther Mujawayo, urodzona w 1958 roku w Rwandzie, przeżyła piekło, które zmieniło jej życie na zawsze. W straszliwej masakrze  z 1994 roku straciła niemal wszystko, z wyjątkiem swojej córki. Jej mąż, szanowany nauczyciel, padł ofiarą rąk swoich własnych uczniów z plemienia Hutu. Siostra padła ofiarą okrucieństwa ataków, a matka wraz z babcią zostały wystawione na słońcu, by umrzeć z pragnienia. Esther sama cudem uniknęła śmierci, dzięki łapówce wręczonej przedstawicielowi Hutu. Udało się jej uratować niedawno narodzoną córeczkę „Byłam szczęśliwa, bo przeżyłam bez tego, aby ktoś mnie uderzył maczetą, ale jak przeżyłam? Jak nie zostałam trafiona? Nie wiem, to cud Uciekając, znalazła schronienie u kobiety z plemienia Hutu. Gdy zapytała, dlaczego jej pomogła, usłyszała zaskakującą odpowiedź: "Bo byliście ludźmi!"[2]. To zdanie, które rozbrzmiewało w jej umyśle, zmieniło jej spojrzenie na świat. Dotychczas Tutsi byli traktowani jak robaki, nic nie warte istoty. „Czy naprawdę możemy mówić o sobie jako o ludziach, gdy nasze własne państwo dąży do naszej zagłady? Czy gdziekolwiek na świecie istnieje schronienie dla tych, którzy stają w obliczu takiej masakry?”[3] – pytania te rozbrzmiewały w sercu Esther po okrucieństwach ludobójstwa. Po latach opisała swoje doświadczenia w dwóch książkach „SurVivantes" i "La fleur de Stéphanie"

Po ucieczce z Rwandy Esther Mujawayo z córeczką znalazła schronienie w Niemczech. Tam spotkała swojego przyszłego męża - pastora protestanckiego. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że ucieczka i przeżycie to nie wszystko, żeby naprawdę żyć. “Miałyśmy dzieci, miałyśmy mężów, marzyliśmy o życiu takim jak każdy inny. Między kwietniem a lipcem 1994 roku wszystko uległo po prostu rozpadowi. Może przeżyłaś, ale już nie jesteś czyjąś siostrą, córką, kuzynką czy żoną. Znajdujesz się w kompletnej emocjonalnej otchłani, w próżni, w której brakuje uczuć” te poruszające słowa ocalonej ukazują bezlitosną rzeczywistość ludobójstwa, która zniszczyła nie tylko ciała, ale i dusze. Ofiarami rwandyjskiego koszmaru nie są jedynie ci, którzy zginęli. Ofiarami są także ci, którzy przeżyli a teraz noszą na swoich barkach brzemię traumy. To syndrom ocalonego, który sprawia, że życie staje się ciężarem, a nie darem. Ocalali Tutsi zostali wyrwani ze swojej ziemi, pozbawieni wszystkiego - swoich rodzin, grobów, które mogłyby być miejscem pamięci, nawet fotografii, które przypominałyby o poprzednim życiu. “Ludobójstwo nie ma końca. Kończą się masakry, ustają prześladowania, ale zagłada nie ma końca”.

Esther postanowiła nie poddać się. Jak sama mówi: "Istnieje teoria, która głosi, że można wziąć swoją nieszczęśliwą historię i przekształcić ją w wzrost, aby stać się jeszcze lepszym." Jej własne traumatyczne doświadczenia stały się motorem napędowym dla wielkiego dzieła pomocy innym kobietom, które podzieliły jej los prześladowań i przemocy, w tym także tej seksualnej.  Wierząc, że “Samotnie jesteś po prostu sobą, ale razem możesz być znów silna"[4], utworzyła Stowarzyszenie Wdów Ludobójstwa z Kwietnia (AVEGA). To tutaj kobiety Tutsi, które przetrwały piekło ludobójstwa, mogły znaleźć siłę w swojej wspólnej historii, dzieląc się nawzajem trudnościami i wspierając się w procesie przemiany. AVEGA stała się miejscem, gdzie nie tylko ocalałe mogły opowiedzieć swoje historie, ale również powoli odzyskiwać swoje życia. To tam triumfowały nad własnymi prześladowcami, nad mordercami swoich rodzin. "Tworząc AVEGA, nadaliśmy naszemu życiu nowy sens. Nauczyłyśmy się razem płakać i znowu się śmiać" - wyjaśniła Esther. Kobiety zdały sobie sprawę, że to, co czuły, nie było szaleństwem, ale traumą. Wraz z tą świadomością rozpoczął się ich proces leczenia. Jako założycielka, Esther postanowiła się dalej rozwijać. Podjęła kurs psychoterapii traumy w Wielkiej Brytanii. Dziś nadal ofiaruje swoją pomoc osobom, które próbują wrócić do normalności po przeżyciu okrucieństw. Angażuje się także w pomoc uchodźcom, wskazując na to, jak trudne jest ich doświadczenie, a także motywując ich do tworzenia swoich wspólnot i sieci wsparcia.

Zgodnie ze słowami Andrei Dworkin "Nie tak wiele dzieli gwałt od wojny.[5]" To bolesne stwierdzenie odzwierciedla brutalną rzeczywistość, w której przemoc seksualna jest nieodłącznym elementem konfliktów zbrojnych od zarania ich dziejów. Gwałt nie jest jedynie aktami indywidualnej agresji, lecz także narzędziem dominacji, podboju i upokorzenia. Jak w książce „Czarna księga kobiet” zauważa francuska dziennikarka Veronique Nahoum-Grappe: "Gwałt jest w najwyższym stopniu profanacją, zbrodnią uderzającą w kobiety, a przez to zamachem na życie całej społeczności." -  Rwanda stanowi przykład, gdzie obie formy przemocy – gwałt i wojna – splotły się w straszliwy sposób.

Esther zdecydowała się na spotkanie z grupą kobiet, które doświadczyły niewyobrażalnych tragedii. Były one ofiarami brutalnych gwałtów, które nie tylko pozostawiły na nich trwałe ślady emocjonalne, ale także przeniosły na nie śmiertelną chorobę – AIDS. Jednakże paradoks ich sytuacji tkwił w tym, że nawet gdy sprawcy zostali ujęci, kobiety wciąż zmagały się z niesprawiedliwością Jak sama Esther zauważyła: “Przemoc seksualna wobec kobiet została uznana za zasadny zarzut. Ale mężczyźni, którzy tam byli, mężczyźni, którzy przenosili HIV przez gwałt na tych kobietach, otrzymali leki przeciwwirusowe i przeżyli. Natomiast kobiety, które musiały być świadkami, którym nie dostarczono leków, które nie były objęte ochroną przez ONZ, zmarły, ponieważ nie otrzymały leków przeciwwirusowych.[6]To właśnie  tę kwestię, rzucającą cień na sprawiedliwość i równość, Esther odważnie podniosła podczas swojego wystąpienia w ONZ. W jej słowach odzwierciedla się walka o sprawiedliwość, która musi sięgać dalej niż tylko osądzenie sprawców, ale także zapewnienie wsparcia i ochrony dla tych, którzy byli ich ofiarami. Bo jak sama mówi “"Po co tu przychodzić, jeśli mam mówić to, co jest politycznie poprawne? Nie jestem politykiem – prawda musi być wyrażona.[7]"

Esther Mujawayo pozostaje waleczną kobietą. Nieustannie upomina się o sprawiedliwość dla Tutsi. Podczas przemów w ONZ czy na międzynarodowych szczytach nie boi się mówić wprost o bierności międzynarodowych instytucji, które zawodzą, gdy trzeba chronić ludzkie życia. “Wiedzieli, że jesteśmy zagrożeni eksterminacją, świat o tym wiedział, a jednak nic nie zrobiono. Tak jak pan Hamid. I dlaczego to się stało? Ponieważ niewiele jesteśmy warci” puentuje perspektywę białego człowieka, dla którego życie Afrykańczyków ma mniejszą wartość. Jasno mówi o tym, że konwencje międzynarodowe nie są w stanie zagwarantować ludziom bezpieczeństwa. “Teraz jedynym grzechem, jedynym przewinieniem, jakie popełniliśmy, było to, że urodziliśmy się Tutsi. To dlatego musieliśmy umrzeć. Nie było tak, że brakowało traktatów, ustaw czy konwencji. One istniały. Istniały konwencje, istniały traktaty. Ale po prostu nie były egzekwowane”. Jej słowa powinny być dla nas wszystkich wyrzutem sumienia teraz, gdy na naszych oczach dokonywane jest ludobójstwo.

Historia Esther Mujawayo wdarła się do mojego serca już od pierwszych słów, jakie o niej usłyszałam. Gdy pochłonęłam krótki opis poświęcony jej życiu, wewnętrzny głos podpowiedział mi, że muszę się nią podzielić. Po przeżyciu niewyobrażalnych tragedii, ta niesamowita kobieta wciąż odnajduje w sobie niezłomną siłę, by stawić czoła przeciwnościom losu. Niech jej historia stanie się dla nas wszystkich nie tylko opowieścią, ale prawdziwą motywacją do walki i nieustającego dążenia do lepszego jutra!



[1] https://lubimyczytac.pl/ksiazka/60889/czarna-ksiega-kobiet

[2] https://genevasummit.org/speech/racism-genocide-and-crimes-against-humanity-assessing-the-genocide-convention-after-60-years/

[3] https://theconcordian.com/2007/10/esther-mujawayo-the-voice-of-a-survivor/

[4] https://www.dw.com/en/rwandan-genocide-survivor-helping-refugees-heal-we-can-grow-from-trauma/a-44658865

[5] A. Dworkin „Przestańcie nas gwałcić chociaż na jeden dzień” https://pl.anarchistlibraries.net/library/andrea-dworkin-przestancie-nas-gwalcic-chociaz-na-jeden-dzien.pdf

[6] https://www.ohchr.org/en/stories/2014/04/calling-urgent-attention-prevent-ultimate-crime

 

[7] Jak wyżej

Komentarze