15 Października: Zmiana, która nie nadeszła

 

15 października 2023 miał być przełomem. Zamiast tego stał się dniem rozczarowania, choć nie powinno to być zaskoczeniem. Wstałam wcześnie, żeby zagłosować, naiwnie wierząc, że może w końcu uda się zakończyć erę PiS-u. Osiem lat ich rządów to nie tylko czas destrukcji demokracji i instytucji publicznych – to czas, kiedy w Polsce prawa kobiet i mniejszości były deptane, a państwo systematycznie stawało się narzędziem w rękach katolickiej prawicy. To była polityczna wojna o to, kto kontroluje nasze ciała i umysły, a wynik tej walki popychał mnie coraz bardziej w stronę myśli o emigracji. Nie dlatego, że chcę uciekać, ale dlatego, że trudno jest żyć w kraju, który traktuje obywateli jak poddanych.

                                 Exposé Donalda Tuska. 10 najważniejszych momentów - Wiadomości

Gdy przyszły wyniki, nadzieja na "normalność" szybko zgasła. Owszem, nie oczekiwałam cudów po Donaldzie Tusku, bo jego rządy znamy – to za jego czasów polaryzacja społeczna zaczęła się pogłębiać, a neoliberalna polityka Platformy Obywatelskiej umacniała nierówności. Ale naiwnie uwierzyłam, że może jednak coś się zmieni. W debacie obiecywał, że skończy z wojną polsko-polską, i w tamtej chwili chciałam mu wierzyć.

Rzeczywistość jednak przypomniała o sobie. Wymiana PiS-u na neoliberalne PO nie oznaczała realnej zmiany. To, co dostaliśmy, to powrót starego porządku, w którym rządzą interesy elit, a zwykli obywatele pozostają trybikami w gospodarczym mechanizmie. Prawa obywatelskie, socjalne i ekonomiczne dalej będą ignorowane, a neoliberalna polityka znów postawi interesy wielkiego kapitału nad potrzebami społeczeństwa.

Dziś, 15 października, to dla mnie gorzka pamiątka straconej szansy. Nie na wyrzucenie PiS-u – to było konieczne, ale na prawdziwą zmianę, której Polska potrzebuje. Zamiast tego dostaliśmy starą, neoliberalną politykę, która nadal będzie ignorować potrzeby zwykłych ludzi, pogłębiać nierówności, traktować ludzi pracy jak zasoby do wyciśnięcia, a kobiety jak pionki w politycznej grze.

Jest jednak coś, co napawa mnie dumą – moja partia, Razem, nie poszła na żadne układy z tym nowym-starym układem. Nie firmujemy swoją obecnością tej kolejnej odsłony rządów prawicy, która pod płaszczykiem "walki z PiS-em" kontynuuje neoliberalną politykę wyzysku. Bo ten rząd, choć obwołany jako "zbawienie demokracji", nie ma zamiaru odbudowywać prawdziwego państwa dobrobytu ani zapewnić sprawiedliwości społecznej. Razem nie daje legitymacji polityce, która wciąż służy bogatym kosztem zwykłych ludzi.

15 października nie przyniósł rewolucji, ale pokazał, jak daleka jest jeszcze droga do kraju, który faktycznie dba o swoich obywateli. I dlatego lewicowa walka o prawa pracowników, kobiet, mniejszości – o równość i prawdziwą demokrację – musi trwać. Bez półśrodków, bez kompromisów.

Donald Tusk mnie oszukał. Jako młoda kobieta moją decyzję o większym zaangażowaniu w politykę podjęłam właśnie po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w 2020 Wiedziałam, że Tusk nigdy nie był zwolennikiem praw kobiet – wystarczy spojrzeć na jego przeszłość. Ale naiwnie wierzyłam, że ogrom społecznego gniewu, jaki wybuchł po tej haniebnej decyzji, będzie trudny do zignorowania, nawet dla kogoś tak pragmatycznego jak on .

Tusk obiecywał. Publicznie, wprost:: „Aborcja do 12 tygodnia ciąży będzie legalna, bezpieczna i dostępna. Żaden szpital działający w ramach z NFZ nie będzie mógł zasłonić się klauzulą sumienia i odmówić zabiegu. Decyzja musi należeć do kobiety.[1]Tyle że to była kolejna pusta obietnica. Tusk, który potrafi się wściec i przeforsować swoje, kiedy chodzi o interesy elit, w kwestii dotyczącej większości populacji Polski nagle staje się bezradny i bierny. Odkładanie debaty „na później” – na po wyborach, na bardziej sprzyjający moment – to strategia, którą rząd PO stosuje zawsze, kiedy chodzi o realne reformy. A wyrok TK z 2020 roku nadal obowiązuje. Na Campus Polska, partyjnej imprezie Platformy Obywatelskiej, premier wprost przyznał: „Dla aborcji legalnej, w pełnym tego słowa znaczeniu, w parlamencie tej kadencji większości nie będzie[2].”

W skrócie: drogie Panie, zbuntowałyście się, pomogłyście obalić Jarka, którego bardzo nie lubię, dziękuję bardzo – a teraz możecie wracać do domu. Prawa kobiet? Sprawiedliwość? Równość? Nie teraz, może kiedyś, jeśli to w ogóle kiedykolwiek będzie politycznie wygodne. Tusk i jego ekipa wciąż traktują kobiety jako narzędzie w grze o władzę, a nie obywatelki z prawem do decydowania o sobie.

Nie tylko kobiety są grupą społeczną, o której Donald Tusk zapomniał nagle po wyborach. Już podczas jego poprzednich rządów osoby LGBTQ+ bezskutecznie starały się o wprowadzenie równości małżeńskiej, a festiwal nienawiści prowadzony przez rząd Prawa i Sprawiedliwości wykazał, że równość małżeńska jest nie tylko koniecznością, ale również sprawą pilną. Wydawało się, że po tym wszystkim Tusk wreszcie dostrzega potrzebę zmian. Jeszcze we wrześniu 2023 roku Tusk deklarował: „To zobowiązanie, jeśli chodzi o związki partnerskie, wydaje mi się wykonalne i uznaję je za priorytet[3] Po przejęciu władzy temat jednak zniknął z horyzontu – zamiast konkretnych działań słyszeliśmy jedynie: „już zaraz, za chwilę.

A jednak wyrok sądowy zmuszający Polskę do wprowadzenia przynajmniej minimalnych regulacji dotyczących związków partnerskich w lipcu 2024 roku został skompromitowany przez opór PSL. Propozycja Kosiniaka-Kamysza, która pozbawia pary nieheteroseksualne możliwości przyjęcia wspólnego nazwiska, przysposobienia dzieci czy nawet zawarcia związku w USC, to nie tylko kpina – to jawna obelga dla osób, które przez lata walczyły o swoje prawa. Rząd Prawa i Sprawiedliwości przez ostatnie osiem lat prowadził brutalną nagonkę na mniejszości, a teraz nowa władza powiela te same, szkodliwe schematy. To, co mamy dzisiaj, to nie tylko brak postępu, ale brutalne przypomnienie, że walka o równość w Polsce wciąż trwa i nie możemy dłużej godzić się na stagnację i hipokryzję.

Wojna polsko-polska trwa w najlepsze. Na dwa tygodnie przed wyborami Donald Tusk z całym patosem ogłosił: „Chcę tutaj uroczyście ślubować: że zwyciężymy, że rozliczymy, że naprawimy krzywdy, że pojednamy. Ja chcę dzisiaj ślubować wam też zakończenie wojny polsko-polskiej dzień po wyborach.[4]” A co z tego zostało? Nic, bo obietnice Tuska to tylko puste frazesy.

Mimo że największym problemem, z którym się borykamy, jest brutalny podział w społeczeństwie i narastająca nienawiść, premier woli podgrzewać atmosferę wrogości, niż dążyć do pojednania. W czasie, gdy Rosja z radością korzysta z naszych podziałów, Tusk chętnie wrzuca kolejne nienawistne wpisy. Na jego twitterowym koncie znaleźć można więcej szyderstw i osobistych ataków na polityków PiS-u niż jakichkolwiek konstruktywnych propozycji dotyczących tego, jak naprawić kraj.

Nie zrozumcie mnie źle – to, co przez ostatnie osiem lat robił PiS, zasługuje na rozliczenie. Ich polityka to nieustanne łamanie praw człowieka, niszczenie niezależnych instytucji, ataki na sądy i media oraz brutalne ograniczanie praw kobiet. Ta partia uczyniła z aborcji narzędzie polityczne, a równość i sprawiedliwość społeczną zepchnęła na margines. Kontynuowanie nienawistnej retoryki tylko pogarsza sytuację i odwraca uwagę od realnych potrzeb społeczeństwa.

Żeby nie było, że krytykuje tylko Donalda Tuska – w słynnej debacie przedwyborczej obecny marszałek Sejmu Szymon Hołownia wolał: „"Tłuste koty z PiS, po 15 października pakujcie swoje kuwety[5]!” Może dlatego, że miejsce tych kotów miały zająć tłuste koty z Trzeciej Drogi, Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy?

Na Twitterze Hołownia z 1 lutego bieżącego roku pisze: „Tłuste koty pakują kuwety. Teraz czas na konkursy i profesjonalne zarządzanie naszym majątkiem[6]”. Jednak coraz częściej słyszymy o osobach związanych z koalicją rządzącą zajmujących wysokie stanowiska. Niedawno w mediach rozgrzewał skandal związany z Totalizatorem Sportowym. Problem nadużywania państwowych pieniędzy, który słusznie był powodem krytyki rządu Zjednoczonej Prawicy, wcale nie zakończył się 15 października 2023 roku.

A teraz do gry wchodzą posłowie Platformy Obywatelskiej, Klaudia Gajewska i Arkadiusz Myrcha, którzy z radością sięgali po fundusze państwowe dla własnych korzyści. Jasne, mają do tego prawo, ale premier broni ich, twierdząc, że są ofiarami rzekomej nagonki PiS.

Nie ma co się dziwić, że to budzi słuszne oburzenie ludzi, którzy muszą się zmagać z rzeczywistością, w której ich pensje są znacznie niższe niż poselskie uposażenia. Gdy władza korzysta z przywilejów, na które przeciętni obywatele nie mogą sobie pozwolić, to jawna hipokryzja. To kolejny dowód na to, że nowe władze wcale nie zamierzają zerwać z mafią, która rządziła przed nimi. Po 15 października 2023 roku wciąż rządzi ta sama mentalność, w której dobro obywateli jest na końcu listy priorytetów.

Sytuacja uchodźców na polsko-białoruskim pograniczu to jeden z najobrzydliwszych dowodów na cynizm polskiej polityki . Jak to możliwe, że naród, który sam wielokrotnie uciekał przed wojną, tera z z zimną krwią akceptuje, że ludzie umierają w lasach? Gdy za tę politykę odpowiadali prawicowi fanatycy jak Kaczyński i Błaszczak, Koalicja Obywatelska głośno protestowała przeciwko takim zbrodniom. Sam premier deklarował: „"Bardzo przeżywamy ten kryzys humanitarny, tą dramatyczną sytuację trzydziestu osób koczujących na naszej granicy, w tym kobiet i dzieci. Bezradność, także bezradność polskiego rządu, a mamy też świadomość, że to może być początek kryzysu[7]". Piękne słowa, prawda?

A dzisiaj? Tusk, który kiedyś tak dramatycznie wypowiadał się o „kryzysie humanitarnym” i „bezradności polskiego rządu,” teraz cynicznie powiela tę samą brutalną politykę, którą wcześniej tak głośno potępiał. Pushbacki, nielegalne według prawa międzynarodowego, wciąż są stosowane, a rząd Tuska nie tylko je toleruje, ale wręcz usprawiedliwia. Minister Duszczyk bez mrugnięcia okiem ogłasza, że teraz są one „ „etyczne[8]” . To żenujące i groteskowe – przypisywanie etyczności praktyce, która polega na wypychaniu zdesperowanych ludzi, często rodzin z dziećmi, z powrotem do lasów, gdzie czeka ich głód, choroby, a nawet śmierć.

Tusk, który wcześniej piętnował PiS za instrumentalne traktowanie ludzkiego cierpienia, teraz sam używa tych samych narzędzi. Kryzys humanitarny jest dla niego wygodnym politycznym pionkiem, którym można manipulować dla własnych korzyści. Granica polsko-białoruska stała się polem politycznego teatru, w którym ludzkie życie, zdrowie i godność są bezczelnie poświęcane w imię utrzymania władzy i zdobywania poparcia skrajnej prawicy.

W 2021 roku Tusk krzyczał: „nie może być tak, że sytuacje na naszych granicach, sytuacje bezpieczeństwa granic, sytuację humanitarną ludzi poszkodowanych wykorzystuje się do gry politycznej[9] . A teraz, w imię zdobycia głosów prawicowych wyborców przed wyborami prezydenckimi, sam ogłasza niezgodne z Konstytucją i prawem międzynarodowym zawieszenie prawa do azylu. To polityczna kalkulacja, która dla władzy poświęca ludzkie życie.

Tusk, Hołownia, Duszczyk, Kosiniak-Kamysz –wszyscy są tak samo winni tego okrucieństwa, które odbywa się na naszych oczach. Ich działania i zaniechania w obliczu tragicznej sytuacji uchodźców pokazują, że dla nich humanitarne wartości i prawa człowieka to tylko puste frazesy, które wygodnie wykorzystują w kampaniach wyborczych. Obecna władza, zamiast stawić czoła kryzysowi, zaślepiona ambicjami i politycznymi interesami, przyzwala na dalsze zbrodnie przeciwko ludzkości.

A gdzie jest minister sprawiedliwości, rzekomy obrońca praw człowieka, Adam Bodnar? Milczy, jakby obojętność na cierpienie innych stała się normą. Jego milczenie jest wręcz haniebne. Kiedy miał możliwość stawania w obronie praw człowieka, chował się za wygodnymi słowami i frazesami, a dziś, gdy potrzebujemy konkretnego działania, jego głos milknie. Taki brak odwagi w obliczu tragicznej sytuacji jest nie do zaakceptowania.

To nie są jedyne zarzuty, które można postawić trzeciemu rządowi Donalda Tuska. To neoliberalna, prawicowa ekipa, która bezwstydnie stawia interes najbogatszych ponad dobro wspólne. Ujawnione listy wpłat na kampanię[10] pokazują, jak głęboko koalicja jest związana z deweloperami, którzy bez skrupułów forsują swoje interesy kosztem obywateli.

Antyludzkie i antypracownicze pomysły, takie jak przywrócenie handlu w niedzielę, wprowadzenie kredytu 0% czy obniżenie składki zdrowotnej, są narzucane z uporem godnym lepszej sprawy. Rząd wprowadza te kontrowersyjne rozwiązania, jakby nie dostrzegał, że pogłębiają one istniejące nierówności społeczne i prowadzą do dalszego wyzysku najniżej opłacanych pracowników.

Przywrócenie handlu w niedzielę to nie tylko atak na pracowników, którzy powinni mieć prawo do odpoczynku, ale również kolejny krok w stronę degradacji jakości życia wielu ludzi. Zamiast docenić ich wysiłek i umożliwić im spędzanie czasu z rodziną, rząd woli wspierać interesy dużych korporacji, które zyskują na wydłużeniu czasu pracy.

Wprowadzenie kredytu 0% może wydawać się atrakcyjną propozycją, ale w rzeczywistości to pułapka, która jeszcze            bardziej uzależnia ludzi od zadłużenia. Taki krok nie rozwiązuje problemu braku dostępu do mieszkań czy wysokich kosztów życia. To tylko doraźna łata na systemowe problemy, które wymagają znacznie poważniejszych reform.

Obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, choć może być postrzegane jako korzystne , w rzeczywistości prowadzi do osłabienia systemu ochrony zdrowia. W dłuższej perspektywie, mniejsze fundusze na służbę zdrowia oznaczają gorszy dostęp do opieki medycznej, co z kolei uderza w najsłabsze grupy społeczne, które nie mogą sobie pozwolić na prywatną opiekę. To świadome działania, które zamiast tworzyć solidarną społeczność, umacniają podziały i korzystają na wyzysku.

Ślepa nienawiść tego kolejnego prawicowego rządu obejmuje także kwestie zwierząt, co nie tylko pokazuje ich brutalną politykę, ale także głęboki brak empatii dla współistnienia różnych gatunków. W obecnej narracji, bobry uznawane są za winne powodzi, a rząd woli sięgać po drastyczne środki, takie jak ich masowe odstrzały. Takie podejście nie tylko nie rozwiązuje problemu, ale wręcz pogłębia kryzys ekologiczny, z którym musimy się zmierzyć.

Podobnie sytuacja z nutriami w Nysie pokazuje, jak rząd traktuje zwierzęta jako jednostki bezwartościowe, decydując się na ich zabijanie w imię chwilowych kryzysów. Zamiast inwestować w programy ochrony środowiska, rząd wybiera brutalne metody, które nie mają miejsca w cywilizowanym społeczeństwie.

Jeszcze bardziej szokujące jest to, że myśliwi, którzy zabijają niewinne istoty, nie muszą przechodzić żadnych badań ani szkoleń, co stawia pod znakiem zapytania ich odpowiedzialność. Tego rodzaju działania są nie tylko groźne dla zwierząt, ale mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji dla ludzi.

To wszystko, niestety, mieściło się w moich oczekiwaniach wobec tego rządu. W końcu władza rządząca przez lata przyzwyczaiła nas do cynizmu i braku empatii. Ale to, jak bezczelnie Donald Tusk nas oszukał, przekroczyło moje najgorsze przypuszczenia. Miałam nadzieję, że po latach rządów PiS-u będziemy świadkami rzeczywistej zmiany. Tymczasem otrzymujemy kolejną odsłonę polityki, która ignoruje potrzeby obywateli na rzecz interesów elit. Taka postawa jest nie do zaakceptowania i zasługuje na zdecydowany opór ze strony tych, którzy pragną prawdziwej sprawiedliwości społecznej.

Ostatecznie 15 października 2023 roku stał się dniem, który obnażył hipokryzję polskiej polityki. Zamiast wyczekiwanej rewolucji, doświadczyliśmy brutalnej kontynuacji neoliberalnego porządku, który zamiast zaspokajać potrzeby zwykłych ludzi, obsługuje interesy elit. Donald Tusk, który miał być symbolem nadziei na prawdziwą zmianę, w rzeczywistości jedynie powtórzył grzechy swoich poprzedników. Jego obietnice dotyczące praw kobiet i równości okazały się jedynie pustymi frazesami, a w obliczu brutalnego wyzysku, nienawiści i dyskryminacji, nowa władza z zimną krwią powiela te same mechanizmy ucisku, które doprowadziły nas do kryzysu.

Dlatego nasza lewicowa walka o sprawiedliwość, prawa kobiet, mniejszości i klasy pracującej musi przybrać na sile. Nie możemy dłużej godzić się na system, który wciąż traktuje ludzi jak zasoby do wyzysku, a kobiety jako narzędzia w grze o władzę. Musimy wyjść na ulice, organizować się, walczyć o równość i godność, a nie pozwolić, by nasze życie było definiowane przez cyniczne interesy neoliberalnych elit. 15 października to nie koniec, lecz początek naszej determinacji w dążeniu do zmiany, która naprawdę odda władzę w ręce ludzi. To czas, by walka o sprawiedliwość stała się naszym codziennym obowiązkiem, a nie tylko chwilową modą. Musimy zjednoczyć siły i przejąć kontrolę nad naszym losem, bo tylko wtedy możemy stworzyć lepszą przyszłość dla wszystkich, a nie tylko dla nielicznych.



[1] https://demagog.org.pl/obietnice/konkret-9-aborcja-do-12-tygodnia-ciazy/?cn-reloaded=1

[2] https://www.pap.pl/aktualnosci/premier-tusk-dla-aborcji-w-pelnym-tego-slowa-znaczeniu-legalnej-w-tej-kadencji

[3] https://oko.press/na-zywo/wybory-na-zywo-oko-press/tusk-ustawa-o-zwiazkach-partnerskich-to-priorytet-na-pierwsze-100-dni-po-wyborach

[4] https://wiadomosci.onet.pl/kraj/donald-tusk-uroczyscie-slubuje-zakonczenie-wojny-polsko-polskiej/vzfgr7q

[5] https://forsal.pl/gospodarka/polityka/artykuly/9317699,debata-wyborcza-w-tvp-holownia-pakujcie-kuwety-tluste-partyjne-kot.html

[6] https://x.com/szymon_holownia/status/1753027344065835502

[7] https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8231653,tusk-sytuacja-na-granicy-polsko-bialoruskiej-rzad-prezydent-oczekiwanie-dzialan-na-rzecz-budowy-konsensusu.html

[8] https://oko.press/donald-tusk-push-back-humanitaryzmu-z-granicy-z-bialorusia-znikneli-ludzie-zostala-tylko-wojna

[9][9] https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/8231653,tusk-sytuacja-na-granicy-polsko-bialoruskiej-rzad-prezydent-oczekiwanie-dzialan-na-rzecz-budowy-konsensusu.html

[10] https://www.bankier.pl/wiadomosc/PO-na-garnuszku-deweloperow-i-budowlancow-Co-trzecia-wplata-od-mieszkaniowki-8808674.html

Komentarze

  1. Niestety, zgadzam się z większością argumentów. Obawiam się, że ta mobilizacja szybko została ugaszona. Przecież rok temu był sejmflix i oglądanie posiedzeń sejmu w kinie etc., czyli ludzie poniekąd zaczęli się interesować polityką, by po wszystkim skończyło się typowo „po polsku”. Obawiam się mocno, że w 2027 będziemy widzieć PiS u władzy razem z Konfederacją, a dla Polski będzie to katastrofalne. Polityka ciepłej wody w kranie kontra widmo skrajnej prawicy u sterów. Wyborca lewicowy i liberalny światopoglądowo ma się o co obawiać, bo ma do wyboru albo status quo ku uciesze „europejskich” polityków „świętszych od papieża”, albo być może nawet pogorszenie sytuacji dla służby zdrowia, mniejszości i ludzi gorzej usytuowanych. Z deszczu pod rynnę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz